sobota, 20 lutego 2016

Rozdział trzeci - Gdy rozwiązanie jest blisko i daleko

Zmieniłam fabułę, także powinno być w porządku. Przepraszam za błędy w kanonach postaci, nie mam zamiaru usprawiedliwiać się tym, że to moje pierwsze Dramione. Miłego czytania ^^
                         ________________________________________________________


   Hermiona spacerowała po błoniach Hogwartu. Była bardzo przybita minionymi wydarzeniami związanymi z Malfoy'em. Unikali się codziennie, a w dormitorium omijali się wzrokiem. Z blondynem zaczęło dziać się coś dziwnego.. Zaczął wdawać się w bójki z dawnymi przyjaciółmi. Wszystko się utrudniło, jego przyjaciółki podzielały los Panny Wiem To Wszystko. Szlama nie była, ani pierwsza, ani ostatnia. Kurtka dziewczyny podszyta, była wiatrem. Pomimo chłodu, było jej gorąco. Pierwszy raz od czasu pierwszego pocałunku z Ronem. Gryfonka odkryła, chęć dążenia za tajemnicą. Tajemnicą, która zdawała się nie mieć końca. Usiadła naprzeciwko jeziora, zaciskając powieki i nerwowo łapiąc w płuca tlen, którego było tak dużo, a jej zdawało się że to ostatni oddech.
   Wiedziała, że jeżeli chce się czegoś dowiedzieć będzie ją to kosztować bardzo dużo. Nie mogła wrócić do Harry'ego. Zostawiła ich... zostawiła przeszłość daleko za sobą. Chcąc nie chcąc, znów była tą Hermioną bez przyjaźni, bez celu. Zwykłą prymuską. Wzięła głęboki wdech wpijając się w powietrze. Jej natura nakazywała jej zostawić to w cholerę, wrócić do przyjaciół zostawić wszystko, a już w ogóle Dracona. Nie wiedziała, jednak czemu... czemu... to, że było szlamą wytłumaczyło jego zachowanie, ale czystej krwi Ślizgonki? Tak, to była tajemnica... coś niespotykanego, a ona musiała dowiedzieć się co się dzieje. 
                                                                 ***
   Jego ręka wisiała w powietrzu, tym razem nad jakąś dziewczyną z szóstego roku, bo na niego wpadła. Nie wiedział co się z nim dzieje, czuł się tak jakby to jakaś nieznana siła zmuszała go do uderzenia. Powstrzymywał się do końca, gdy nagle pięść wystrzeliła. Jego mina przybrała grymas. Usłyszał znajome chrupnięcie. Odwrócił się na pięcie i odszedł. Wiedział, że w świecie magii złamanie to nie poważna sprawa, wystarczy zaklęcie. Poszedł do biblioteki, zajął jeden stolik. Nie chciał podejść do Działu Ksiąg Zakazanych, ale coś go zmuszało, a było to tak silne, jak to co utrzymywało jego dłoń w powietrzu i zmuszało do zadania ciosu. Z sekundy na sekundę, minuty na minutę, godziny na godzinę, z dnia na dzień, był coraz gorszy. Coraz mniej poszanowania miał do czarodziei pokroju Granger i swoich. 
   Wszystko pogorszyło się, gdy do pomieszczenia weszła dobrze znana mu Panna Wiem To Wszystko. Odruchowo odwrócił się w jej stronę, postrzelił ją wzrokiem i wyszedł. Przypomniało mu się zajście z niebieskimi włosami. Strasznie się wściekł. Wbiegł do Łazienki Prefektów i zaczął energicznie płukać włosy. Zabarwienie zeszło, wystarczyło jedno machnięcie różdżką. Cieszył się, że udało mu się uciec, chociaż nieznana mu potęga kazała mu wrócić. Powstrzymał się i był z siebie bardzo zadowolony. Szybko, jednak pożałował. Za każdy razem kiedy ją widział owe moce przybierały na sile. Unikał jej jak mógł. Usiadł opierając się o chłodną ścianę.
                       
                                                                      ***
   Weszła do biblioteki w jednym, jedynym celu. Dział Ksiąg Zakazanych. Pewnym krokiem podeszła do egzemplarzy, wyciągając jeden po drugim. Nic, jednak nie wspominało o takim zachowaniu. Kiedy się poddawała jej oczom ukazała się bardzo stara i zakurzona książka. Bez namysłu, wyciągnęła dłoń. Z lekkim wahaniem złapała za jej grzbiet. Otworzyła na samym początku, gdzie ukazał się jej tytuł: 
Opętani czarodzieje, ciekawe przypadki...
Rzuciła wzrokiem na pożółkłe ze starości stronice, w jej oku pojawił się błysk, czyżby to tutaj znajdowała się odpowiedź? 
   Świat magi, nie jest w stu procentach bezpieczny... opętanie to dość rzadki przypadek, jednak nawet takie mają miejsce. Ofiara ta, jest najczęściej w pełni świadoma swoich czynów, jednak nie potrafi nad nimi zapanować. Często miewa falę gniewu, wtedy jest o stokroć bardziej niebezpieczna niż zwykle. Z czasem broń, jaką jest dłoń, przestaje wystarczyć. Różdżka, jest wtedy największą i najbardziej przeklętym, przez ofiarę przedmiotem. Chciałaby to zostawić i znów, stać się sobą, jednak nie może. Zazwyczaj usuwa wszystko co, może pomóc w uratowaniu jej i zdemaskowaniu - również świadomie, ale nie może z tym walczyć. Jest to jednak, bardzo proste, wystarczy... 
   - Cholera - mruknęła Hermiona odkładając książkę. 
Skierowała się do wyjścia. Z jej ust z niewyobrażalną szybkością płynęły przekleństwa, mało zrozumiałe dla postronnego słuchacza. Jej oczy trzaskały błyskawicami, każdy schodził jej z drogi. Weszła do wspólnego dormitorium z hukiem otwierając drzwi. Blondyn popijał ognistą i tępo wbijał wzrok w świstek papieru. Tak to była ta brakująca część artykułu. Spojrzała na niego wściekle, ta żółta kartka. Wiedziała, jednak że nie może nic zrobić. Musi poczekać, aż nie będzie czujny. W końcu ten demon, nie mógł ot tak pozwolić, by jakaś dziewczyna zwinęła tak istotny przedmiot mu sprzed nosa...